17 maja 2012

Rozdział 3 - "I chociaż brzmię jak wariatka pożądająca chłopaka, którego ledwo zna, chcę być tą wariatką"

Gęsty i cienisty las nieopodal wiejskiego domku. Słońce zbliża się ku zachodowi. Dwie dziewczynki biegają radośnie skacząc i śmiejąc się wesoło na skraju leśnego gaju. Letni wiatr leciutko łaskocze młodziutkie twarzyczki, przeciskając się także w dokładnie splecione warkoczyki. Od czasu do czasu jedna z nich zerwie dziko rosnące kwiaty, aby zrobić dla drugiej wianek, który delikatnie oplata główkę szatynki. Kuzynki tak pochłonięte zabawą nie zauważają, kiedy coraz bardziej wchodzą wgłąb lasu. Zapada coraz większy zmrok, letni wiatr przeradza się w lodowaty chłód, a usta dziewczynek robią się sine od zimna. Z każdą minutą ich przerażenie i strach wzrasta, zdają sobie sprawę z tego, że zabłądziły. Zmęczone kilkugodzinną tułaczką bez celu usiadły pod starym dębem wtulając się w siebie. Dlaczego nikt nie zauważył ich zniknięcia? Dlaczego nikt ich nie szuka? Wtem światło latarki dociera do ich tęczówek gdzieś między korami drzew i liśćmi krzewów. Nadzieja. Zziębnięte zaczynają krzyczeć i iść w stronę światła ostatkami sił. Chciały po prostu wydostać się z lasu i wrócić do ciepłego domu, gdzie czekała na nie babcia i dziadek z gorącym kakao i kanapkami z dżemem truskawkowym. Nie wiedziały jaki błąd popełniły idąc w stronę nieznajomego. Nie okazał się wybawcą, nie okazał się bohaterem niczym Batman czy Superman, którzy ratują ludzi z kłopotów. Był bezdusznym człowiekiem, zdolnym do najgorszych okrucieństw. Złapał dziewczynki za ramiona przyciągając je do siebie i powodując już na początku silny ból. Z jego ust wydobywał się zapach napoi alkoholowych oraz smrodu. Uderzył szatynkę o pień drzewa powodując brak przytomności u niej. Zbliżył się jeszcze bliżej do malutkiej, bezbronnej blondynki. Zaczął rozbierać jej czyste i niewinne ciało. Krzyczała. Krzyczała z nadzieją, że ktoś ją usłyszy i uratuje. Ale była zbyt daleko od domu. Nie miała szans. Nieznajomy pozbawił dziewczynkę szacunku i godności do samej siebie. Pozbawił nadziei.
- Lily! Hej, Lily, obudź się! To tylko zły sen! Lil spokojnie, jestem przy Tobie - usłyszałam głos blondyna, który przytulił swoje ciało do mojego i objął je delikatnie ramionami. Czułam słodką woń jego perfum, jego bliskość, siłę, męskość. Byłam cała mokra od potu i roztrzęsiona. Po policzkach spływały mi resztki łez. Dopiero teraz, gdy Niall był obok, poczułam się bezpiecznie. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
- Wspomnienia wracają.. - szepnęłam cicho ledwo słysząc swój głos. Potrzebowałam kilku minut aby moje serce na nowo zaczęło równomiernie bić. - Jak się tu dostałeś?
- Twoja babcia mnie wpuściła. Bardzo mila z niej kobieta - poczułam jak jego twarz przyjmuje postać radosnego uśmiechu, który po chwili zamienił się w pocałunek na moim czole. Pozwoliłam sobie na jeszcze kilka minut w rozkoszy jego objęć po czym odsunęłam się lekko od chłopaka spoglądając w jego niebieskie tęczówki. Niall miał na sobie uroczy czerwony sweterek zakrywający biały top oraz jasne spodnie świetnie komponujące się z resztą zestawu. Jego promienny uśmiech sprawił, że z każdą minutą zapominałam o koszmarze, który przyśnił mi się tej nocy. Wyprosiłam grzecznie blondyna dając mu do zrozumienia, że potrzebuję chwili dla siebie aby się ubrać i jakoś wyglądać. Gdy niebieskooki opuścił pokój zrzuciłam z siebie piżamę i podeszłam do szafy, aby wybrać jakiś ciuch na dzisiaj. Moje spojrzenie zatrzymało się na beżowej tunice, która całe plecy miała pokryte seksowną koronką. Sama do końca nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo chciałam, aby Niall mnie w niej zobaczył. Do koronkowej bluzki dobrałam ciemne jeansy. Po kilku minutach spędzonych w łazience na wykonywaniu podstawowych czynności oraz nałożeniu tuszu na rzęsy uznałam, że jestem gotowa, aby wyjść. Schodząc po schodach usłyszałam radosne głosy i śmiechy babci oraz Nialla. Siedzieli w pokoju gościnnym popijając ziołową herbatkę w drogocennej porcelanie mojej staruszki. Korzystała z niej tylko w wyjątkowych przypadkach i okazjach. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam rodzicielkę mojej mamy w tak wyśmienitym humorze. Widocznie urok chłopaka zadziałał także na nią.
- Gotowa? - zawołał radośnie Horan gdy nasze spojrzenia się spotkały.
- Gotowa na co? - zapytałam zdziwiona.
- Zabieram Cię do wesołego miasteczka - promienny uśmiech nie znikał z twarzy chłopaka.
- Więc chodźmy - pożegnaliśmy się z babcią i ruszyliśmy w stronę placu, gdzie znajdował się lunapark.
Mieliśmy jakieś 30 minut drogi do parku rozrywki, lecz dzisiaj ten czas jakoś szczególnie się dłużył. Szliśmy obok siebie jak para dobrych znajomych co chwila śmiejąc się na całą ulicę. Niby wszystko było dobrze, ale jednak nie do końca. W głowie wciąż miałam obraz całującego mnie chłopaka, który dzisiaj nie wspomniał o tym ani słowa. Mówią, że to kobiety ciężko zrozumieć. Tymczasem to on zachowywał się niezrozumiale. Nagle usłyszałam pisk opon, który wyrwał mnie z zamyślenia, a silne ramie pociągnęło mnie do tyłu. Gdyby blondyn mnie nie przytrzymał, zapewne bym upadła.
- Jak Ty kurwa chodzisz?! - starszy mężczyzna zaczął wrzeszczeć na mnie przez uchyloną szybę w samochodzie.
- Przepra..- nie zdążyłam do kończyć jak samochodu już nie było.
- Oszalałaś?! Chcesz żebym padł na zawał?! Co by było, gdybym nie zdążył Cię złapać?! - pytania chłopaka wydawały się nie kończące.
- Ja.. Nie chciałam.. To było przypadkiem.. - widząc moje zaszklone oczy Niall po prostu przytulił mnie do siebie tak mocno, gdyby miał nigdy nie wypuścić mnie ze swoich objęć. Ruszyliśmy w dalszą drogę do lunaparku, która zajęła nam zaledwie kilka minut.
Stanęliśmy przed wejściem do wesołego miasteczka. Zarówno przed wielką, kolorową bramą jak i za, tłum ludzi kręcących się wokoło był nie do ogarnięcia. Niall podszedł do kasy i wykupił karnety na różnego typu atrakcje, od małych karuzel po rollercoastera. Chwilę po tym, jak chłopak z powrotem znalazł się obok mnie, usłyszałam głośne wrzaski i piski dziewczyn stających naprzeciwko nas. W mgnieniu oka otoczyły Nialla prosząc o autografy i pamiątkowe zdjęcie. Blondyn oczywiście zgodził się na propozycję trzech brunetek. Po spotkaniu z fankami, które jednak trochę się przedłużyło, wkroczyliśmy z chłopakiem w kolorowy świat parku rozrywki. Pierwszym stoiskiem, jakie odwiedziliśmy, było stoisko z watą cukrową. Niall kupił dwie sztuki tych pysznych, różowych chmurek i powędrowaliśmy dalej. Prócz kilku karuzel, na które zresztą chłopak namówił mnie siłą, zaliczyliśmy także loterię, czy dom strachu. Mimo wielu prób i błagań blondyna abym poszła z nim na rollercoastera nie zgodziłam się. Może lubiłam adrenalinę, ale na pewno nie w takim wydaniu. Zbliżał się wieczór. Ustaliliśmy, że Horan odprowadzi mnie do domu. Przez cały dzień nie wspomniał nic o naszym wczorajszym pocałunku. Może to był jeden, nieznaczący gest? Nie chciałam go o to pytać, nie chciałam wyjść na nachalną, nie chciałam wyjść na dziewczynę, która robi sobie głupie nadzieje. Niall to sławny nastolatek, pewnie nie jestem pierwszą, którą pocałował na pożegnanie. Wydawał się naprawdę fajnym chłopakiem, ale przecież znam go dopiero drugi dzień. Postanowiłam o nic nie pytać. Tak będzie lepiej.
Droga do mojego domu minęła bardzo szybko w porównaniu do czasu, jaki zajął nam aby dotrzeć do wesołego miasteczka. Wreszcie stanęliśmy przed drzwiami mieszkania. Byłam zmęczona, a jedyną rzeczą, jaką teraz pragnęłam był szybki prysznic, mój laptop i ciepły koc. Byłam ciekawa, co chłopak zrobi na pożegnanie. Na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo. Niall jednym szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie obejmując w pasie. Prawą dłoń wplótł w moje długie, złote włosy. Po szybkiej wymianie spojrzeń dotknął moich warg swoimi. Jego usta były ciepłe i delikatne. Byłam spragniona jego dotyku, jego pocałunków, jego głosu. I chociaż brzmię jak wariatka pożądająca chłopaka, którego ledwo zna, chcę być tą wariatką. Poczułam jak jego język splata się z moim, a jego słodkość wypełnia teraz moje podniebienie. Jego pocałunek stał się gwałtowniejszy, aż w końcu przywarł mną o ścianę domu, napierając coraz mocniej. Każdy kawałek ciała blondyna dotykał teraz moją skórę, a woń jego perfum unosiła się wokół nas. Pierwszy raz w życiu ogarnęła mnie taka namiętność i żądza bycia z chłopakiem, który mi to dawał. Po pocałunku, który rozbudził moje ciało i myśli, wciąż miałam dreszcze. Niall po prostu uśmiechnął się i szepnął "Dobranoc" po czym odszedł.
Weszłam jak najciszej do mieszkania, aby przypadkiem nie obudzić śpiącej już babci. Po udaniu się do swojego pokoju i ciepłym prysznicu postanowiłam jeszcze wejść w internet i posprawdzać portale społecznościowe. Kilka powiadomień i cztery zaproszenia do znajomych od dziewczyn z równoległej klasy - tylko tyle czekało na mnie na facebooku. Otworzyłam nową kartę i wstukałam adres twitter.com po czym zalogowałam się na swoje konto. Moim oczom ukazały się dziesiątki wpisów z groźbami skierowanymi prosto do mnie oraz zdjęcia moje i Nialla z naszego dzisiejszego wypadu. Wystarczyło kilka godzin ze sławnym nastolatkiem, aby tysiące fanów było przeciwko tobie. Poczułam łzy napływające mi do oczu po przeczytaniu kolejnych tweetów z ostrzeżeniami, że jeżeli nie odczepię się od Nialla, to tego pożałuję. Wyłączyłam laptopa. Nie miałam ani siły, ani ochoty patrzeć dłużej na fanki zespołu, które atakują mnie bezpodstawnie. Jakim cudem udało im się zdobyć mój adres twittera? Nie myśląc wiele i nie martwiąc się o głupie wpisy położyłam się na łóżku i otulona ciepłą pościelą o różanych zapachu zasnęłam.
***
Dziękuję za wsparcie, które od Was otrzymuję (♥) oraz przepraszam za błędy w opowiadaniu. Przepraszam, że tak długo zwlekałam z napisaniem tego rozdziału. Po prostu czekałam na wenę. I wiem, wiem, to wszystko dzieje się zbyt szybko, ale coś musi się dziać,żeby nudy nie było. Za pomoc w napisaniu dziękuję Zuzannie, która poratowała mnie w kilku momentach. Jeżeli chcecie być powiadamiani o nowych wpisach, napiszcie w komentarzu swój login twittera. To chyba wszystko i do następnego napisania! ♥

24 kwietnia 2012

Rozdział 2 - "Moje serce zapomniało jak bić"

Gwałtownie odwróciłam się w stronę nieznajomego. Nie minęła sekunda jak nasze spojrzenia się spotkały. Wpatrywałam się w jego błękitne tęczówki jak zahipnotyzowana. Pierwszy raz w życiu widziałam takie piękne oczy. Jego czupryna była jak promyki, które radośnie się palą. Chłopak cały czas obdarowywał mnie swoim słodkim uśmiechem, a ja stałam jak idiotka wpatrzona w niego jak w obrazek. W jednym momencie przeszedł mnie dreszcz przez całe ciało, poczułam jak się rumienię.
- Jestem już dużą dziewczynką, poradzę sobie - palnęłam pod nosem.
Blondyn widocznie nie zważył na moje słowa, gdyż po chwili sięgnął rękoma w stronę nutelli i jednym płynnym ruchem podał mi czekoladowo-orzechowy krem.
- Nie ma za co. Jestem Niall. Może dasz się zaprosić na spacer i lody? - zaproponował chłopak.
- Wiem kim jesteś. I przykro mi, ale nie mam czasu. Cześć - rzuciłam i poszłam w stronę kasy, gdzie czekała już na mnie babcia.
Boże, czy ja właśnie olałam jednego z najsławniejszych nastolatków w Anglii?! Moja głowa pękała od natłoku myśli. Czułam, że brakuje mi powietrza. Od babci dzieliły mnie metry, gdy w jednej chwili zrobiło mi się słabo, obraz powoli zaczął znikać i straciłam przytomność.
* * *
- Wszystko w porządku wnusiu? - gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przestraszoną babcię i pochylającego się nade mną blondyna, który trzymał mnie delikatnie w swoich ramionach.
- Spokojnie, żyję - odpowiedziałam.
 - Nie martw się, nie jesteś pierwszą dziewczyną, która mdleje na mój widok - blondyn uśmiechnął się szarmancko. - Może to był znak, abyś zgodziła się na spacer?
- To był raczej znak żebym trzymała się z dala od takich palantów jak Ty! W ogóle to puść mnie! - szarpnęłam chłopaka i wyrwałam się z jego objęć.
Gdy stałam już na nogach o własnych siłach, spojrzałam ukradkiem w oczy blondyna. Tak, były piękne, cholernie piękne. W błękitnych tęczówkach malowało się rozczarowanie i smutek. Jego uśmiech nie był już taki ciepły i radosny jak w momencie, gdy go ujrzałam po raz pierwszy. Miałam świadomość, że to moja wina. Ale przecież to członek zespołu One Direction! On ma wszystko o czym może sobie pomarzyć! Przyjaciół, kasę, sławę, fanki, które zrobiłyby wszystko, aby tylko on je zauważył. Tylko ja jestem taka głupia, żeby go olać i zranić? Tak, widocznie jestem. Zawsze brakowało mi rozsądku. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, jak bardzo moje słowa zabolały tego chłopaka. Ale nie mogę przyjąć jego zaproszenia na spacer. Wolę nie narażać się jego fankom.
- Jeden, piętnastominutowy spacer. Czy proszę o tak wiele? - blondyn nie dawał za wygraną.
Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo się uparł, żebym z nim poszła. Bo niby kim ja jestem. Odpowiedź jest prosta - nikim. Zwykła nastolatka, która ma najzwyklejsze problemy typu w co się ubrać lub kupić wydłużający czy wodoodporny tusz. A tu proszę bardzo: sławny nastolatek za którym latają psychiczne i mniej psychiczne fanki prosi mnie o spacer. Spojrzałam na babcię, która widząc mój wzrok na sobie mrugnęła do mnie. Wiedziałam od razu o co jej chodzi. Nie wierzyłam, że własna babcia przekona mnie kiedyś jednym gestem abym uległa chłopakowi. Ale ufałam jej, dlatego zrobiłam tak, jak mi podpowiadała.
- Jeden spacer. - odpowiedziałam zimno.
Na ustach chłopaka ponownie pojawił się ciepły uśmiech, a jego oczy uśmiechały się razem z nim. Chłopak podszedł bliżej i z wyciągniętą dłonią zaprosił mnie w stronę parku Meadows. Babcia pożegnała się z nami czule i ruszyła w stronę domu.
* * *
Słońce prażyło niesamowicie. Spojrzałam na zegarek, który wybił właśnie godzinę 16. Spacerowaliśmy w milczeniu alejkami parku pełnymi bawiących się dzieci, zakochanych nastolatków czy starców i ludzi, którzy delektowali się angielskim, letnim słońcem. Było mi duszno i gorąco, lecz nie z powodu pogody. Wzrost temperatury ciała był skutkiem obecności obok TEGO chłopaka. Raz po raz czułam jak jego dłoń ociera się o moją. Czułam jego ciepło, speszenie, zmieszanie. Starałam się nie patrzeć na blondyna, wciąż było mi głupio za akcję przed sklepem. W końcu po kilkuminutowym spacerze Niall usiadł na pobliskiej ławce i wyjął telefon komórkowy z kieszeni swoich jasnych jeansów. Chwilę później zajęłam swoje miejsce obok chłopaka utrzymując jednak bezpieczną odległość.
- Zawsze bawisz się telefonem podczas spotkania z dziewczyną? - zakpiłam.
- Przepraszam, jestem uzależniony od twittera - uśmiechnął się.
- A myślałam, że od jedzenia.. - spojrzałam w oczy blondyna, który chwilę potem wybuchnął śmiechem.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy ze sobą na różne tematy. On opowiadał między innymi o zespole, pasji do jedzenia, a także, że zostanie w Edynburgu jeszcze tydzień. Słuchałam go z  zaciekawieniem. Miał ciekawą historię jak na osiemnastolatka. Streściłam mu w kilka minut także swoje życie. Wymieniliśmy się numerami telefonów, a także nickami twitterów. Mijała godzina za godziną. Czułam się przy nim coraz swobodniej, jakbym znała go od lat. Przez cały czas w jego błękitnych tęczówkach tańczyły iskierki, a swoim uśmiechem onieśmielał każdą komórkę mojego ciała. Gdy zaczynało się powoli ściemniać chłopak zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Nie mogłam mu odmówić. Nie chciałam.
* * *
Nasza wspólna wędrówka skończyła się przed moim domem. Stanęłam odwrócona przodem do blondyna. Nasze spojrzenia znów się spotkały w taki sam sposób, gdy się poznaliśmy. Czy mówiłam już, że miał piękne oczy? W głowie kołatało mi się tysiąc myśli. Czekałam na ruch chłopaka, który jak się okazało moment później, nastąpił bardzo szybko. Niall otulił swoją dłonią moje zarumienione policzki. Jego uśmiech był tak słodki, że powinni tego zabronić. Powoli zbliżył swoją twarz ku mojej, że dzieliły nas zaledwie centymetry. Czułam jego oddech na swoim czole. Był ciepły i przyjemny, powodował u mnie dreszcze, które biegały radośnie po całym moim ciele jakby wygrały milion w loterii. Jego ciało dokładnie przylegało do mojego. Nagle jego usta spoczęły na moich, a moje serce zapomniało jak bić. Zamknęłam oczy. Całował delikatnie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę, jednocześnie coraz mocniej przyciskając moją twarz do swojej. Odrywając się powoli ode mnie otworzył swoje błękitne oczy. Pozwoliłam się pocałować chłopakowi, przed którym kilka godzin wcześniej starałam się uciec.
- Zadzwonię - rzucił z troskliwym spojrzeniem blondyn i zniknął na najbliższym skrzyżowaniu.
Weszłam do domu rzucając babci szybkie "cześć" i poszłam na górę do swojego pokoju. Nie mogłam poskładać myśli. Po prysznicu i przebraniu się w moją słodką pidżamę od babci położyłam się na łóżku. Usnęłam natychmiast mając przed oczami twarz chłopaka, który przewrócił moje życie do góry nogami.

***
Po raz kolejny dziękuję wszystkim osobom, które mnie wspierały i wpierają <3 I przepraszam, że kazałam Wam tyle czekać! Kolejne przeprosiny wędrują do fanów One Direction - wcale nie jesteśmy psychiczne, tak myśli tylko bohaterka, nie ja! Osobiście uwielbiam Directionersów ♥ Przepraszam także za błędy, których nie zauważyłam i nie poprawiłam. Długo zeszło mi się z napisaniem tego rozdziału, mam nadzieję, ze Wam się chociaż troszkę podoba :D I dziękuję także osobom, które komentują opowiadanie i głosują w sondzie - Wasze opinie mnie bardzo podbudowują! A oczy Nialla są piękne, pozwolę sobie po raz kolejny to napisać ♥

19 kwietnia 2012

Rozdział 1 - "Może mogę Pani jakoś pomóc?"

- Lily! Lily, słyszysz mnie? Wstawaj wnusiu, mama dzwoni! - usłyszałam donośny głos babci, która widząc, że dochodzę do siebie po kilkugodzinnym śnie podała mi telefon i wyszła z mojego pokoju.
Powoli i mozolnie usiadłam na łóżku przystawiając słuchawkę do ucha.
- Słucham?
- Cześć Lily. Przepraszam, że nie było mnie wczoraj na zakończeniu roku szkolnego. Po prostu mój wyjazd się przedłużył. Zostanę w Ameryce jeszcze pół roku. Przepraszam córciu. - czułam jak łzy zaczęły napływać do moich czekoladowych oczu. Przecież to całe 6 miesięcy! Pogodziłam się z faktem, że zostawiła mnie w ostatni dzień szkoły i nie pojawiła się na apelu. A teraz dzwoni jakby nic się nie stało i oznajmia, że znów nie wróci do domu. Praca pracą, ale przecież ona ma jeszcze mnie, córkę, którą do cholery musi wychować! - Lil, jesteś tam?! Słyszysz mnie?
-Tak mamo, jestem. No dobrze, rozumiem. - kłamałam. Tak naprawdę nie rozumiałam dlaczego ona mi to robi.
- Przepraszam, muszę już kończyć. Ucałuj babcię ode mnie.
- Baw się dobrze mamo! - wypowiedziałam ostatnie słowa jak najszybciej, aby tylko móc  się już rozłączyć.
Kilka łez pojawiło się na moich policzkach. Chwilę potem strumyk przeistoczył się w potok łez, które systematycznie wypływały z moich oczu lądując na wrzosowej pościeli. Płakałam. Nie do końca ze smutku, lecz z bezsilności. Nie mogłam nic na to poradzić. Mama mieszkała w Stanach już dobry rok. Widywałyśmy się tylko w święta i urodziny. Nic więcej. Ale przecież jestem Lily Aisha Storm i nigdy nie byłam i nie będę słaba! Dam radę, muszę.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 7 rano. Postanowiłam zostać jeszcze kilka godzin w łóżku, w końcu zaczęły się wakacje, musiałam odpocząć. Włożyłam słuchawki w uszy i zasnęłam, otulona słodką melodią piosenek z mojej playlisty.
* * *
Gdy otworzyłam oczy, nade mną stała babcia z ciepłym, promiennym uśmiechem. To już kolejny raz, kiedy mnie dzisiaj obudziła. Przetarłam zaspane powieki i oparłam się o fioletową ścianę wciąż będąc w łóżku. Zielony zegar, który mama kupiła mi w Ameryce na urodziny, wskazywał 14:15.
- Ubieraj się szybciutko, idziemy na zakupy - rzuciła z radością babcia.
Uwielbiałam, gdy się uśmiechała. Świadczyło to o jej sile. O tak, była niezwykle silną kobietą, która została pokrzywdzona przez los, a jednak dała radę i jest tu teraz ze mną, gdy mama nie może. Dziadek zmarł bardzo wcześnie. Miałam zaledwie 12 lat, gdy odszedł. Dla babci był to cios poniżej pasa. Oboje stanowili idealną parę. Czasami zachowywali się jak zakochana para nastolatków. Z dnia na dzień ich miłość rosła i była coraz silniejsza. To dziadek dawał babci siłę na każdą kolejną minutę, godzinę. Rok później odszedł tata. Zostałam tylko ja, mama i babcia. Było ciężko, pod każdym możliwym względem. Głównie dlatego mama jest teraz w Ameryce. Pozbierała się po utracie ojca, podobnie jak babcia po utracie swojej miłości życia.
- Pewnie babciu. Daj mi 10 minut. Muszę się ubrać. - odpowiedziałam z uśmiechem, gdy moja kochana staruszka wyszła z pokoju.
Tylko w co ja się ubiorę. Odwieczny problem wszystkich kobiet na ziemi. Zajrzałam do szafy, z której wyjęłam dżinsowe rurki, niebieski, długi top oraz szary sweterek. Ubrałam się w dosłownie kilka minut. Usiadłam przed toaletką i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje brązowe oczy były lekko podkrążone co było skutkiem zapracowania i braku snu. Przed zakończeniem roku szkolnego było bardzo dużo pracy. Występy, próby, dekoracje - wszystko musieliśmy zapiąć na ostatni guzik. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam przeczesywać swoje proste blond włosy. Trochę czasu zajęło mi ogarnięcie swojej czupryny. Jednak zaraz potem na głowie pojawił się kok, a kilka złotych kosmyków wisiało bezwładnie i opadało na moją twarz. Nienawidziłam swoich jasnych rzęs, które były prawie niezauważalne. Dlatego wzięłam tusz i lekko musnęłam nim rzęsy. Wyglądały od razu lepiej. I przynajmniej były widoczne. Uznałam, że jestem już gotowa i mogę wybrać się na te zakupy.
Zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie czekała na mnie babcia, jedząc ostatni kęs tosta. Gdy mnie zauważyła wstała i pokierowała się w stronę drzwi frontowych. Poszłam w ślady babci i zakładając moje ulubione, niebieskie trampki wyszłam z domu, zamykając go na klucz.
Ulice Edynburga były jak zawsze przepełnione samochodami, które wydawały się, jakby jechały gdzieś bez celu. Na chodnikach pełno przepychających się ludzi, chodzących tam i z powrotem. Nie ma się co dziwić, w końcu jest godzina popołudniowa. Gdy słońce zdążyło ogrzać swym ciepłem moją skórę, zaraz pojawiał się lekki letni wiaterek, a razem z nim dziwnie przyjemne dreszcze. Kochałam taką angielską pogodę i nie zamieniłabym jej nawet na wiecznie słoneczką Amerykę.
- Najpierw pójdziemy do Tesco, kupię to, co nam potrzebne, a potem jak chcesz możesz iść na te swoje OKAZJE - oznajmiła babcia wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
Wiedziałam, że chodzi jej o ciuchy. Fakt, nie lubiłam przymierzać ubrań, przebierać się ciągle czy podążać za trendami. Miałam swój styl i kupowałam to, co mi się podobało. No i oczywiście nie mogłam przegapić OKAZJI, które czyhały na mnie dosłownie na każdym kroku!
- Więc chodźmy! - uśmiechnęłam się i ruszyłyśmy do sklepu po produkty spożywcze.
Ruszyłyśmy wolnym krokiem w stronę sklepu. Nie śpieszyło nam się, przecież były wakacje, a babcia nie należała do osób, które czas poganiał. Wręcz przeciwnie - wszystko robiła wolno, z dokładnością, ciesząc się nawet z najmniejszego drobiazgu. Po kilkunastu minutach stałyśmy już przed sklepem. Weszłyśmy do Tesco, babcia wzięła koszyk i wciągnęła się w wir zakupów. Widziałam jak wkładała dwie moje ulubione czekolady z kawałkami orzechów laskowych, mandarynki, kawę rozpuszczalną czy dżem truskawkowy, który tak bardzo ubóstwiała. Ponoć przypominał jej smak dzieciństwa. Nie minęło kilka minut jak koszyk z zakupami był pełny, więc zadowolone pokierowałyśmy się do kasy. Kolejka na każdej z nich była chyba metrowa. Babcia ustawiła się w jednej z nich i czekała grzecznie jak małe dziecko na swoją kolej. Gdy przed nami były jeszcze tylko dwie osoby, zauważyłam jak małe dziecko wykłada na taśmę nutellę. No tak! Jak ja mogłam zapomnieć o tym czekoladowym przepysznym kremie?! Nakazałam babci poczekać na mnie przy kasie i pędem ruszyłam w głąb sklepu w poszukiwaniu stoiska z nutellą. Znalazłam. Niestety nutella i wszystkie inne kremy nutellopodobne stały na najwyższej półce. Nie jestem niska, lecz nie jestem także szczególnie wysoka. Aby dosięgnąć smakołyku, którego tak bardzo pragnęłam, stanęłam na palcach, lecz i to nic mi nie dało. Machałam rękoma jak opętana, aby złapać słoik nutelli i dostać to, co chciałam.  Już miałam zrezygnować z czekoladowego kremu, gdy nagle zza sklepowej półki wyłonił się chłopak z bujną czupryną na głowie i uroczym uśmiechu.
- Może mogę Pani jakoś pomóc? 

***
Rozdział miał być krótki, jednak się rozpisałam i wyszedł jaki wyszedł. Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, piszcie do mnie na twittera @niepyskuj. Chcę podziękować wszystkim osobom, dzięki którym powstało to opowiadanie: @wonderifuknow @shotamandown @putyoursneakers @leftmeindark @LovaticIlove @voirmoicherie Kolejność nie ma znaczenia ♥ Jeżeli o kimś zapomniałam, to naprawdę przepraszam, jestem bardzo zdenerwowana czy spodoba Wam się pierwszy rozdział. Następny? Zobaczę, jak się wyrobię z czasem i czy najdzie mnie wena :D